Mama solo w Bergamo – jednodniowy wyjazd bez planu

Mama solo w Bergamo

Pierwszy wpis na blogu, mój debiut, proszę zatem o wyrozumiałość.
Wybór wpisu jest nieprzypadkowy, bo akurat mija prawie rok od tamtego wyjazdu.

Sobotni poranek.

Rodzina w komplecie, młoda szaleje po pokoju. Miło byłoby zjeść razem śniadanie. Pada więc pytanie, czy małżonek podejmie się wyzwania i je przygotuje. Byłaby to miła odmiana po tygodniu spędzonym sam na sam z latoroślą. On odpowiada:

Dobrze,

po czym po kilku minutach wstaje, kieruje się do komputera, zasiada na krześle, rzucając:

Zrób sama to chwilę potrwa.

Atmosfera gęstnieje… krótka wymiana zdań, foch i nadąsana w samotności konsumuję posiłek z rozbrykaną dwulatką, pomstując w myślach. Po kwadransie w drzwiach pojawia się ON ze świstkiem papieru w ręce. Z dziwnym uśmieszkiem wręcza mi go z zadowoleniem. Co to? Pytam z chłodnym spojrzeniem. Zerkam, a tam moje dane, dzisiejsza data i informacja o wylocie o 21:55. Powrót nazajutrz przed północą.

DOSTAŁAM BILET !

Nie żebym się nie ucieszyła, ale byłam w takim szoku, że z moich ust wypadały jak z karabinu pytania:

Ale jak to? Sama? Dziś? WHAT?

Im więcej czasu upływało, tym wydawało mi się to bardziej nierealne. Gdy lekko ochłonęłam, spakowałam parę drobiazgów i przyjęłam to na klatę.

Tym oto sposobem, po 8 godzinach dawałam dwa buziaki na lotnisku w Modlinie.

Tak rozpoczął się mój jednodniowy city break, czytaj 24 godziny w cudownym i urokliwym Bergamo – z dala od trosk życia codziennego, męża i córki.

Nie miałam noclegu, czym kompletnie się nie przejmowałam. Przed wyjściem rozmawialiśmy o jakimś hostelu i wiedziałam, że jak wyląduje, to wszystko będzie załatwione i dostanę namiar na konkretne miejsce. Bardziej martwiłam się, czy zdążę na ostatni bus do miasta, bo nie chciałam brać taksówki/ubera. 3 a 20 euro robi różnicę – wolałam te pieniądze przeznaczyć na coś przyjemniejszego 🙂.

Bergamo, już znałam. Byliśmy tam dwa razy tranzytowo i raz na 8-godzinnym stopie, kiedy to wypuściliśmy się do miasta.

Na włoskiej ziemi

Po wylądowaniu w moim telefonie wyświetliła się wiadomość ze szczegółami noclegu. Hotel Mercure Bergamo Centro – na mojej twarzy pojawił się uśmiech 🙂. Super lokalizacja, brak problemu z dojazdem z/na lotnisko, no i śniadanko. Żyć nie umierać!

Niestety przez małe opóźnienie lotu miałam zaledwie 8 minut od momentu wyjścia z samolotu, do odjazdu autobusu, ale pomyślałam, że dam radę. Niestety pomimo małej odległości od terminalu, podstawili autobusy lotniskowe i zanim ruszyliśmy, zjadło mi już 50% czasu. Po wyjściu prędko przemknęłam przez terminal i wpadłam jak burza do busa. Drzwi za mną zamknęły się po 2 sekundach. Udało się!

W hotelowej recepcji przemiły Włoch zwrócił się do mnie po imieniu. Mój zapobiegliwy mąż wszystko przygotował. Dostałam kartę do pokoju, zamieniliśmy kilka zdań i poszłam się relaksować. Miłym zaskoczeniem był voucher na welcome drink – dostają go właściciele karty lojalnościowej Accor o odpowiednim statusie. Rezerwacja nie była na mnie, więc był to miły gest ze strony hotelu.

Z nadmiaru emocji długo nie mogłam zasnąć.

Nazajutrz nikt mnie nie obudził cienkim głosikiem, nie musiałam też nikomu przygotowywać śniadania – przedziwne uczucie dla kogoś, kto non stop jest na matczynym posterunku. Wyspana nieśpiesznie udałam się na śniadanie. Delektowałam się chwilą, robiłam prasówkę, a na koniec po prostu odstawiłam talerzyk i wstałam od stolika 🙂.

W pokoju pakowanko, no i w miasto!

Tu mam mały TIP na bagaż

Jeśli weźmiecie jeden plecak na wyjazd (ja tak zrobiłam, bo w końcu to 24 h) to możecie oddać do przechowalni część swoich rzeczy w worku na hotelowe pranie. Na torbie napisałam swoje dane i numer telefonu. W recepcji oczywiście dostałam potwierdzenie pozostawienia bagażu, ale ze względu na jego nietypowość wolałam się zabezpieczyć 🙂.

Bergamo, ach Bergamo

Panorama Bergamo

Spacer był wyborny, pogoda słoneczna, 23 stopnie. Przy wejściu na Cita Alta (górne miasto) zieleń buchała ze wszech stron. W przydomowych ogródkach kwitły krzewy, roznosząc dookoła woń kwiatów. Wiosna to zawsze świetny czas na podróż na południe Europy, gdzie wszystko budzi się do życia, a zieleń nie jest jeszcze brutalnie potraktowana przez słońce, tylko soczyście się do nas uśmiecha.

Piazza Vecchia Bergamo
Piazza Vecchia
Cappella Colleoni Bergamo
Cappella Colleoni

A jak ten spacer wyglądał – bez planu, bez pośpiechu. Pozwoliłam siebie na coś, na co zwykle szkoda mi czasu, czyli chodzenie po sklepach i butikach. Zaczęłam od marketu, który ku mojemu zdziwieniu był otwarty w niedzielę. Zakupy przezornie zaniosłam do hotelowej przechowalni i popędziłam dalej. Dalej straganik z książkami, tam sklep z torebkami, księgarnia, tu lokalny targ rękodzieła, sklep z artykułami gospodarstwa domowego, czy butik z konfekcją damską. Przyznam, że poszalałam i aż martwiłam się, czy na Revolucie zostało jeszcze trochę grosza ;).

Bergamo to urokliwe i malownicze miasteczko, które dało mi mnóstwo energii. Odetchnęłam, naładowałam baterie i z przyjemnością wróciłam do domu.

Piazza Pontida Bergamo
Piazza Pontida
Lotnisko Bergamo

Halo mama

Mamy się pewnie zastanawiają, czy i w jaki sposób kontaktowałam się z domem, no i jak mała poradziła sobie z sytuacją. Miałam nielimitowany Internet i bezpłatne połączenia. W ciągu dnia rozmawiałam z mężem, wysłałam parę filmików i zdjęć Viber-em. Z jednej strony wiedziałam, że sobie poradzą, bo przecież kto jak nie Tata miałby sobie dać radę. Z drugiej strony kontakt z nimi dawał mi poczucie pewności, że wszystko jest ok. Co więcej, przez to, że byłam sama mogłam na bieżąco dzielić się wrażeniami, przeżyciami, widokami, co dawało mi dodatkową radość.

A co z dzieckiem?

W domu wytłumaczyliśmy jej, że jedziemy na wycieczkę na lotnisko odwieźć mamę, bo leci samolotem. I tak się stało. Przed wyjściem zorganizowaliśmy wieczorną toaletę i panienka w stroju wieczorowym udała się na rodzinną przejażdżkę nieco późniejszą porą. Przy wjeździe na lotniskowy parking widziała samolot i poszło gładko – buzi buzi i pa pa. W drodze do domu zasnęła w aucie. Tata ma magiczne ręce, więc bez budzenia znalazła się w łóżeczku. Rano obejrzała filmik od mamy i przez cały dzień powtarzała, że mama poleciała samolotem. Był basen i inne atrakcje. Nie było dramatów, ale nie było też na nie czasu, a następnego dnia po przebudzeniu mama była już obok.

Z radością wróciłam do codzienności z naładowanymi bateriami, a to były zaledwie 24 godziny.

Jeśli więc jakiś mężczyzna dotarł do tego momentu to dam Ci radę. Jeśli chcesz zrobić żonie/partnerce/lub jak określasz swoją lady mega przyjemność (a jak się skończy to koronowe szaleństwo, to będzie jej to potrzebne jak nigdy!) to zrób jej taką niespodziankę. Niekoniecznie identyczną. Może weekend z przyjaciółką nad morzem, spa, wypad do Wrocławia. Albo tak jak ja podróż instant 24 godziny.

Pamiętaj, z dziećmi zawsze możesz pojechać do mamy 😉

A Ty kobieto pamiętaj – jeśli nie czujesz się na siłach, to weź mamę, przyjaciółkę, no ewentualnie męża i w drogę 🙂 !

Może Ci Się Spodobać

2 Comments

  1. Świetny pierwszy post❤ Taki wypad może naprawdę dac porządny oddech i energię na kolejne dni😊

    1. Dziękuję! Bardzo miło mi to słyszeć 🙂.
      To prawda liczyłam po cichu na powtórkę w tym roku, ale muszę poczekać. No, chyba że ruszę w Polskę, co nie jest złym pomysłem 😎.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *